niedziela, 22 stycznia 2017

The Lady Punisher (Tung chong 2 mung, Chin-Ku Lu, 1994)

The Lady Punisher
Tung chong 2 mung*
Reżyseria: Chin-Ku Lu (Tony Liu Chun-Ku)
Scenariusz: Liu Kuo-Hsiung
Produkcja: Hongkong/Tajlandia
Premiera: ?

Obsada: Tsui Man-Wah, Tommy Wong Kwong-Leung, Gong Hiu-Hung, Shing Fui-On, Yue Chau-Heung, Edith Au Ngoi-Ling, Chung Fat i inni.


Dwie młode, atrakcyjne dziewczyny kochają się bez pamięci. Co prawda uznają, że ich związek jest nienormalny i jedna z nich ma nawet niebawem wyjść za mąż, lecz nie powstrzymuje ich to przed nacieszeniem widza scenami golizny i erotycznych igraszek. Te przerwane są jednak introdukcją Masona i jego dwóch kumpli – handlarzy narkotyków, przemytników, zabójców na zlecenie, a także pospolitych morderców i gwałcicieli. Ich obecność pewnie nikogo nie zaskakuje, jako że akcja filmu rozgrywa się w Tajlandii. Po krótkiej i niestety mało emocjonującej strzelaninie wracamy do naszych dziewczyn, które akurat postanowiły popływać w skąpych strojach kąpielowych. Pech chce, że w okolicy przebywają również trzej złoczyńcy – gwałcą dziewczyny, jedną z nich zabijają, po czym uciekają przed policją. Trzy lata później w Hongkongu, panna Chiu, dawniej jedna ze szczęśliwych dziewczyn, a obecnie właścicielka luksusowego butiku, posiadaczka broni palnej oraz mistrzyni sztuk walki niechcący natyka się na jednego z bandziorów. Nadszedł czas zemsty. Nadszedł czas na The Lady Punisher (Tung chong 2 mung, Chin-Ku Lu, 1994).

Film jest dość typowym przedstawicielem hongkońskiego kina akcji Cat III, czyli dość suto zaprawianego scenami erotycznymi, stanowiącego poniekąd odpowiednik japońskiego sekushi akushion (sexy action), między którymi jest nader mało różnic. The Lady Punisher nie jest – niestety – wybitnym przedstawicielem nurtu, acz wciąż zawiera kilka interesujących pomysłów. Najważniejszym z nich jest wybranie lesbijki na protagonistkę, co stanowi dość rzadko spotykany zabieg. Co prawda, twórcy chcą by wilk był syty i owca cała, stąd – zgodnie z poprawnością polityczną – sugerują, że miłość homoseksualna nie jest czymś normalnym i, przez to, pożądanym w społeczeństwie. Z drugiej strony, wiedzą, że tworzą film w ramach kina eksploatacji, więc prymarnie wykorzystują bohaterkę do przedstawienia licznych scen zabaw między dziewczynami. Żeby zaś mogły je kontynuować także w późniejszych partiach produkcji w pozbawiony subtelności sposób wprowadzona zostaje kolejna kochanka Chiu, co stało się dla twórców również bodźcem do przedstawienia relacji o lekkim zabarwieniu sadomasochistycznym; na tym etapie ultratwarda już Chiu będzie wyraźnie dominować w związku i podczas erotycznych kontaktów zdarzy jej się też strzelić partnerkę po twarzy.

Oprócz perypetii Chiu, obserwujemy też losy Masona i jego ludzi. Zwykle są to nużące, klasyczne dla hongkońskiego kina akcji rywalizacje triad i przemycanie narkotyków. Wypadają zupełnie bez polotu, tak samo zresztą, jak wciśnięta na siłę scena erotyczna z prostytutką i jednym z gangsterów, a gdy Lu decyduje się na przedstawienie wątku zupełnie nieistotnego dla fabuły policyjnego śledztwa zaczyna nużyć widza, każąc mu przebywać ze skrajnie nijakimi policjantami. Jest też jednak kilka atrakcyjniejszych scen z Masonem i jego kumplami – w pewnym momencie muszą oni dokonać zabójstw na zlecenie oraz zemścić się na innym gangsterze. Kiedy film przechodzi do charakterystycznych scen akcji dla kinematografii z Hongkongu ze sztukami walki na czele, prezentuje się dość udanie. Co prawda, nie zawiera choreografii na miarę największych majstersztyków kina kung fu, lecz i tak prezentuje się zadowalająco. Nieco gorzej wypadają potyczki z Chiu, bo choć Sophia Yi (Tsui Man Wah** pod pseudonimem) wygląda naprawdę przekonująco (i atrakcyjnie), gdy lekko umięśniona, w mało zasłaniającym stroju i z orężem w dłoni szuka wroga, to przy bardziej dynamicznych scenach akcji nie dorównuje czasem prędkością męskim kolegom, przez co Lu decyduje się z rzadka na skorzystanie z fast motion, co nigdy nie kończy się dobrze.


Pod względem fabuły próżno tu szukać skomplikowanych psychologicznych portretów, bo wszystko jest jedynie pretekstem do scen akcji i erotycznych. Chiu czasami zapomina o zemście, nie obawia się uprawiać seksu z gangsterami, jej druga kochanka jest wyraźnie niestabilna psychicznie, ale nie przeszkadza to Chiu na nagłą decyzję by zabierać ją na strzelaniny. Tym samym The Lady Punisher stanowi niezaprzeczalnie dość kiepski przykład kina akcji, rape'n'revenge i Cat III w jednym, wypchanym nieco nonsensowną i nader pretekstową fabułą. Próbuje nadrabiać swoje niedoskonałości scenami homoerotycznymi, obsadzeniem Tommy'ego Wonga w roli Masona oraz Sophią Yi, lecz czyni to nieskutecznie. Mimo to wciąż zawiera tych kilka scen i pomysłów, które sprawiają, że każdy miłośnik mało ambitnej, ale seksownej niskobudżetowej rozwałki znajdzie tu coś dla siebie.

* Tytuł dosłownie znaczy "Jedno (to samo) łóżko, 2 marzenia".
** Co zapewne jest powodem, dla którego imdb podaje tylko dwa tytuły z jej udziałem, podczas gdy w rzeczywistości zagrała przynajmniej w 25.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Kino gatunkowe z Hongkongu, Chin i Tajwanu


Na Odysei Filmowej już od pewnego czasu rozwija się seria poświęcona kinu gatunkowemu z Hongkongu, Chin i Tajwanu. Wuxia, kung fu, akcja, ale też horrory i thrillery, czyli gatunki w dużej mierze interesujące dla wszystkich miłośników kina akcji, znajdują tam swoje miejsce.

Część pierwsza znajduje się tutaj. Zawiera historię kina wuxia, oraz omówienia wybranych filmów z lat 1965-1966.

Część druga znajduje się tutaj i skupia się na roku 1967.

Część trzecia znajduje się tutaj i skupia się na roku 1968.

Część czwarta znajduje się tutaj i skupia się roku 1969.

Część piąta w przygotowaniu...


niedziela, 15 stycznia 2017

008: Operation Exterminate (A 008 operazione sterminio, Umberto Lenzi, 1965)

008: Operation Exterminate
A 008 operazione sterminio
reż. Umberto Lenzi
scenariusz: Umberto Lenzi, Wallace Mackentzy
Produkcja: Włochy/Egipt
Premiera: 03.09.1965

Obsada: Ingrid Schoeller, Alberto Lupo, Ivano Staccioli, Dina De Santis i inni.

008: Operation Exterminate to, jak sugeruje tytuł, film z nurtu eurospy próbujący znaleźć swoją widownię korzystając z podkradania pomysłów z popularnych przygód agenta 007. Gdy 008 pojawił się w kinach, publiczność miała już za sobą 3 historie o Bondzie i z każdej z nich coś Włosi uszczknęli dla siebie. Najbardziej kuriozalnym pomysłem jest danie jednemu z zabójców czyhających na protagonistów rękawiczki, sprawiającej, że jego dłoń wygląda tak, jak dłonie tytułowego antagonisty z Dr. No (Terence Young, 1962). Zabójca u Lenziego potrafi jednak strzelać ze swojej rękawicy ostrzami. Unikają ich amerykańska agentka 008 MacDonald oraz brytyjski agent 006 Frank Smith. Udają się oni do Kairu po tym, jak inni agenci zostali zabici podczas prób odnalezienia osób posiadających antyradar – potężne urządzenie blokujące działanie wszystkich radarów w swoim zasięgu.


Damsko-żeńskie relacje w filmie poniekąd zapowiadają późniejszy film o Bondzie, Szpieg, który mnie kochał (The Spy Who Loved Me, Lewis Gilbert, 1977) oraz realizowane niedługo później filmy Wei Lo w studiu Shaw Brothers ze szczególnym wskazaniem na Angel with Iron Fists (Tie guan yin, 1967). Ciężko jednak film Lenziego uznać za produkcję udaną. Choć nie brak tu obligatoryjnego geniusza zbrodni, z własną kryjówką, gangiem, wymyślnymi urządzeniami i zdolnościami przebierania się nie do rozpoznania, to jego sposób działania trudno określić inaczej niż nonsensowny. Kemp, jak ów geniusz zła się nazywa, próbuje pozbyć się agentów korzystając z takich pułapek, jak choćby basen pod napięciem czy furgonetka i przenośna komora gazowa w jednym. Zwykle jest kilka kroków przed bohaterami i sabotuje ich poczynania z precyzją niemożliwą do zrealizowania w rzeczywistości i przewiduje ich nawet zupełnie przypadkowe poczynania. Niestety, gdy przychodzi czas zabicia agentów albo popełnia jakiś głupi błąd, albo zamiast po prostu pozbyć się przeciwników korzysta z urządzenia, dającego im czas na ucieczkę.


Oczywiście są to klisze, które pojawiają się nie tylko w imitacjach filmów o Bondzie, ale i w filmach o samym 007, nawet w tych lepszych, jak choćby w Skyfall (Sam Mendes, 2012). Tutaj jednak nie tylko jest ich zdecydowanie zbyt duże nagromadzenie, ale i uwaga widza nie jest od nich odciągana ani muzyką, ani grą aktorów, ani scenami akcji. Muzycznie 008 nie prezentuje ani jednej, interesującej melodii, Ingrid Schoeller wypada zupełnie nieprzekonująco jako tytułowa agentka, a zwroty akcji – szczególnie w finale – w których istotną rolę odgrywa 006 (Alberto Lupo) są gwoździem do trumny nijakiej i nużącej produkcji.


Oczywiście niezbyt wysokie standardy filmu nie zaskoczą widzów zaznajomionych z włoskim kinem gatunkowym spod ręki Lenziego. Nie chcę go zbytnio krytykować, jako że nie jest to reżyser pozbawiony interesujących produkcji w swojej filmografii. Był między innymi reżyserem udanego poliziotteschi Almost Human (Milano odia: la polizia non puo sparare, 1974), przyjemnie kiczowatego horroru zombie Nightmare City (Incubo sulla citta contaminata, 1980), kultowych w pewnych kręgach filmach z nurtu kanibalistycznego, jak Eaten Alive! (Mangiati vivi!, 1980) czy Cannibal Ferox (1981), a także przyzwoitej kopii Cobry (George P. Cosmatos, 1986) z Sylvestrem Stallonem, zrealizowanej w stylistyce blaxploatation jako Black Cobra (Cobra nero, 1987) z Fredem Williamsonem w roli głównej. Jak widać Lenzi był reżyserem, któremu kino gatunkowe niemalże w każdej formie nie było obce. Nie oznacza to, że wszystkie jego produkcje są tak samo interesujące i 008: Operation Exterminate stanowi przykład mniej zajmującej części filmografii Włocha. I choć nie mogę powiedzieć, żeby rezultat mnie zupełnie zaskoczył i nie jest pozbawiony uroku, to z pewnością można było z fabuły wykrzesać lepszy film. Niestety, w formie, w jakiej został wydany może być wart polecenia jedynie największym miłośnikom eurospy i włoskiego kina gatunkowego.

piątek, 13 stycznia 2017

Takashi Miike


Na Kinomisji piszę serię artykułów poświęconych twórczości jednego z moich ulubionych reżyserów: Takashiego Miike.

Część 1., w której przedstawiam sylwetkę reżysera oraz pokrótce piszę czym jest V-cinema, a także omawiam filmy Bodyguard Kiba (1993), Shinjuku Outlaw (1994), Bodyguard Kiba: Apocalypse of Carnage 1 i 2 (1994 i 1995), Osaka Tough Guys (1995) znajduje się tutaj.

Część 2., w której omawiam Shinjuku Triad Society (1995), The New Third Gangster (1995), The New Third Gangster II (1995), Ambition without Honor (1996), The Way to Fight (1996) znajduje się tutaj.

Część 3., w której omawiam Fudoh: The Next Generation (1996), Young Thugs: Innocent Blood (1997), Rainy Dog (1997), Full Metal Yakuza (1997) znajduje się tutaj.

Część 4., w której omawiam The Bird People in China (1998), Lady Hunter (1991), Eyecatch Junction (1991), Andromedia (1998) znajduje się tutaj.

Część 5., w której omawiam Blues Harp (1998), Young Thugs: Nostalgia (1998), Man, a Natural Girl (1999) oraz Ley Lines (1999) znajduje się tutaj.

Część 6., w której omawiam Silver (1999), Salaryman Kintaro (1999), Man, Next Natural Girl (1999) i Dead or Alive (1999) znajduje się tutaj.

Część 7., w której omawiam Audition (1999) znajduje się tutaj.

środa, 11 stycznia 2017

Pociąg (The Train, John Frankenheimer, 1964)

Pociąg
The Train
reż. John Frankenheimer
scenariusz: Franklin Coen i Frank Davis
produkcja: USA, Francja
Premiera: 22.09.1964 (Francja)

Obsada: Burt Lancaster, Paul Scofield, Jeanne Moreau, Suzanne Flon, Michel Simon i inni.


W latach 60. najjaśniejsza gwiazda Hollywoodu poprzedniej dekady – Burt Lancaster – powoli, acz nieubłaganie gasła. Jako jedna z największych sił nie tylko aktorskich, lecz również producenckich, Lancaster obficie korzystał ze współpracy z wielkimi studiami, przebierając w projektach z wiedzą, że prędzej czy później nadejdzie czas spłaty zobowiązań w postaci występów wybranych za niego. Jego status niewątpliwie i wtedy jednak przychodził mu w sukurs i większość pozycji z jego udziałem to filmy udane. Późniejszy spadek popularności do pewnego stopnia należy bowiem zrzucić na karb powiększających się ambicji krytycznej oceny rzeczywistości produkcji, w których występował aktor, a jakie nie szły w parze z chęciami widowni, pragnącej oglądania lżejszych i bardziej rozrywkowych propozycji.


Jednym z filmów z Lancasterem zrealizowanych w latach 60., który odniósł sukces kasowy, jest wyreżyserowany przez Johna Frankenheimera klasyczny już Pociąg (The Train, 1964). Sensacyjny temat, historyczne oparcie oraz niemały budżet przekuły się w efektowny rezultat, z łatwością ściągający do kin widzów spragnionych zarówno wybuchów, jak i Lancastera w typowej dla siebie kreacji. Początkowo jednak oparta na prawdziwych wydarzeniach z czasów końca II wojny światowej produkcja miała być skromniejsza i przedstawiać zmagania należących do ruchu oporu kolejarzy, walczących przeciw nazistowskiemu okupantowi we Francji. Za pomocą niekończącej się fali biurokracji skutecznie opóźnili oni przyjazd do Niemiec pociągu wypełnionego największymi dziełami francuskiego malarstwa. Skrzynki z napisami Renoir, Cezanne, Van Gogh wypełniły wagony pociągu, który natychmiast stał się jednym z najważniejszych transportów drugiej wojny światowej. I, według producentów, wymagał bardziej agresywnego przedstawienia na celuloidowej taśmie.


Charakter produkcji zmienił się, gdy na stołku reżysera zasiadł Frankenheimer, który już wcześniej współpracował z Lancasterem przy okazji Młodych dzikich (The Young Savages, 1961). Choć podczas pierwszego spotkania ich relacja była pełna napięć, przy Pociągu kooperacja przebiegała nadzwyczaj sprawnie i realizacja filmu stała się przyczynkiem do przyjaźni tych dwóch legend amerykańskiego kina. W rękach nowego reżysera i po zmianach w scenariuszu, produkcja przekształciła się w pełnokrwiste kino akcji, zyskując określenie "ostatniego czarno-białego filmu akcji". Bombardowania, zderzenia pociągów, strzelaniny i umysłowe zapasy kierującego francuską akcją Labiche'a (Lancaster) oraz dowodzącego transportem nazistowskiego pułkownika Von Waldheima (Paul Scofield) stały się rdzeniem emocjonującej fabuły Pociągu. Zawiązanie głównego wątku zmagań między dwoma adwersarzami zasługuje na szczególne wyróżnienie; to właśnie dzięki ich zmaganiom, a nie dzięki przedstawieniu heroizmu francuskich kolejarzy, moralnych zagwozdek dotyczących zestawienia wartości ludzkiego życia z wartością sztuki, gier z suspensem czy prezentacji wojennych realiów, film zapisał się w historii kina jako wczesny paradygmat dla kina akcji. Korzystały z niego później niezliczone ilości produkcji, jak choćby Szklana pułapka (Die Hard, John McTiernan, 1988) oraz inne klasyki kina akcji z lat 80., które następnie rozciągały jego wpływ na kolejne lata kinowych strzelanin, ekranowych twardzieli i niekończącego się pasma eksplozji.

Oczywiście, współczesny widz nie będzie zszokowany ani efektownością, ani prędkością Pociągu i dla przypadkowego fana kina akcji stanowić on będzie raczej podróż historyczną niż rozrywkową. Miłośnikom kina w ogóle film Frankenheimera nadal jednak potrafi sporo zaoferować, nawet mimo wyraźnego śladu, jaki odcisnął na produkcji ząb czasu, sprawiając – szczególnie w przypadku produkcji realizowanej w tym gatunku – że stała się dość archaiczna. Raczej przewidywalny rozwój akcji i szkicowo nakreślone charaktery oraz relacje między postaciami z obligatoryjnym, choć potraktowanym po macoszemu wątkiem romantycznym między Labichem a „niespodziewanie” pomagającą mu Christine (Jeanne Moreau), nie potrafią bowiem zainteresować współczesnego widza, tak jak miało to miejsce ponad 50 lat temu.


Współcześnie, oprócz wartości historycznej, Pociąg intryguje więc przede wszystkim reżyserskim zmysłem Frankenheimera oraz scenami bombardowania i kolejowej kraksy. W każdej scenie, w każdym pomieszczeniu nieustannie coś się dzieje, widz z łatwością odczuwa towarzyszący wszystkim popłoch, idealnie odzwierciedlający nerwowe oczekiwanie końca wojny i pośpiesznej ucieczki z frontu. W scenach rozmów postacie przechodzą od mapy do mapy, drzwi są ciągle otwierane przez ludzi z nowymi informacjami lub podających herbatę, przy torach stoją niekończące się zastępy żołnierzy, robotnicy nieustannie pracują, na szynach wciąż przesuwają się transporty, wszyscy i wszystko są w stanie permanentnego ruchu. Tym bardziej sceny te robią wrażenie teraz, dzięki restauracji filmu i możliwości obejrzenia go w wysokiej rozdzielczości. Nie zawsze jest to prawdą, lecz niewątpliwie w tym przypadku szczegółowość formatu to drugie życie dla produkcji. Wiele z kadrów ogląda się na nowo, odkrywając niesamowitą głębię i pieczę w kwestii detalów – elementy, które wcześniej przeoczyliśmy lub których po prostu nie mogliśmy dostrzec.

Ostatecznie więc, choć nie jest najlepszym z filmów osadzonych w realiach drugiej wojny światowej, ani też najlepszym z filmów Frankenheimera, Pociąg może poszczycić się ogromnym wpływem na nurt kina akcji, dotknięciem nie tak częstego tematu zmagań kolejarzy z okupantem oraz niesamowitą dbałością o szczegóły, dzięki którym jest to produkcja pełna napięcia i dynamiki. Jako istotna dla historii kina, mimo tych kilku obecnych w niej wad, stanowi wartościowy i zdecydowanie wart polecenia film.


Chwila o wydaniu Blu-ray

Jak było wzmiankowane wcześniej, Pociąg został odrestaurowany, dzięki czemu zachwyca kadrami, odkrywającymi kunsztowne wykonanie, które do tej pory pozostawało nieco przykurzone pod warstwą uszkodzeń taśmy. Podobnie jak w przypadku większości wydawnictw od Arrow Films, także i tutaj mamy możliwość wyboru między dwiema okładkami wydania – oryginalną grafiką oraz nową, zrealizowaną przez Vladimira Zimakova specjalnie dla omawianego wydania, booklet z omówieniem produkcji, napisanym przez Sheldona Halla oraz oryginalną ścieżkę dźwiękową z opcjonalnymi napisami dla osób z problemami ze słuchem.

Na płycie odnajdziemy też komentarz Johna Frankenheimera, stanowiący wartościowy wgląd w kulisy powstania Pociągu. Można także włączyć samą ścieżkę dźwiękową, skomponowaną przez Maurice Jarre, jeśli komuś przyjdzie na to ochota. Pozostałe dodatki są dość skromne. Trzy z nich to pamiątki z promocji filmu z lat 60., czyli krótki raport z tworzenia filmu zrealizowany przez francuską telewizję, jeszcze krótszy materiał z premiery francuskiej oraz, jeszcze krótszy, wywiad z Michelem Simonem – aktorem wcielającym się w heroicznego kolejarza, któremu nie straszne są żadne bombardowania.


Pozostałe bonusy to Burt Lancaster in the Sixties, materiał, w którym Kate Buford, biograf aktora, opowiada o jego karierze w latach 60. i obligatoryjny zwiastun filmu. Szkoda, że nie znalazł się tutaj materiał pełniej omawiający pozycję Pociągu w rozwoju kina akcji. Mimo to wydanie Arrow z pewnością stanowi doskonałe uzupełnienie kolekcji dla osób, które interesują się kinem amerykańskim, akcji czy osobami, odpowiadającymi za realizację produkcji. Dla nich jest to wydanie, którego nie powinni przegapić.

Omawiane wydanie można zakupić, klikając w link znajdujący się poniżej. Uwaga! Film wydany w języku angielskim, bez polskich napisów!

Jest to poprawiona wersja tekstu. Korekta oryginalnej wersji: Dagmara Moszyńska