niedziela, 15 stycznia 2017

008: Operation Exterminate (A 008 operazione sterminio, Umberto Lenzi, 1965)

008: Operation Exterminate
A 008 operazione sterminio
reż. Umberto Lenzi
scenariusz: Umberto Lenzi, Wallace Mackentzy
Produkcja: Włochy/Egipt
Premiera: 03.09.1965

Obsada: Ingrid Schoeller, Alberto Lupo, Ivano Staccioli, Dina De Santis i inni.

008: Operation Exterminate to, jak sugeruje tytuł, film z nurtu eurospy próbujący znaleźć swoją widownię korzystając z podkradania pomysłów z popularnych przygód agenta 007. Gdy 008 pojawił się w kinach, publiczność miała już za sobą 3 historie o Bondzie i z każdej z nich coś Włosi uszczknęli dla siebie. Najbardziej kuriozalnym pomysłem jest danie jednemu z zabójców czyhających na protagonistów rękawiczki, sprawiającej, że jego dłoń wygląda tak, jak dłonie tytułowego antagonisty z Dr. No (Terence Young, 1962). Zabójca u Lenziego potrafi jednak strzelać ze swojej rękawicy ostrzami. Unikają ich amerykańska agentka 008 MacDonald oraz brytyjski agent 006 Frank Smith. Udają się oni do Kairu po tym, jak inni agenci zostali zabici podczas prób odnalezienia osób posiadających antyradar – potężne urządzenie blokujące działanie wszystkich radarów w swoim zasięgu.


Damsko-żeńskie relacje w filmie poniekąd zapowiadają późniejszy film o Bondzie, Szpieg, który mnie kochał (The Spy Who Loved Me, Lewis Gilbert, 1977) oraz realizowane niedługo później filmy Wei Lo w studiu Shaw Brothers ze szczególnym wskazaniem na Angel with Iron Fists (Tie guan yin, 1967). Ciężko jednak film Lenziego uznać za produkcję udaną. Choć nie brak tu obligatoryjnego geniusza zbrodni, z własną kryjówką, gangiem, wymyślnymi urządzeniami i zdolnościami przebierania się nie do rozpoznania, to jego sposób działania trudno określić inaczej niż nonsensowny. Kemp, jak ów geniusz zła się nazywa, próbuje pozbyć się agentów korzystając z takich pułapek, jak choćby basen pod napięciem czy furgonetka i przenośna komora gazowa w jednym. Zwykle jest kilka kroków przed bohaterami i sabotuje ich poczynania z precyzją niemożliwą do zrealizowania w rzeczywistości i przewiduje ich nawet zupełnie przypadkowe poczynania. Niestety, gdy przychodzi czas zabicia agentów albo popełnia jakiś głupi błąd, albo zamiast po prostu pozbyć się przeciwników korzysta z urządzenia, dającego im czas na ucieczkę.


Oczywiście są to klisze, które pojawiają się nie tylko w imitacjach filmów o Bondzie, ale i w filmach o samym 007, nawet w tych lepszych, jak choćby w Skyfall (Sam Mendes, 2012). Tutaj jednak nie tylko jest ich zdecydowanie zbyt duże nagromadzenie, ale i uwaga widza nie jest od nich odciągana ani muzyką, ani grą aktorów, ani scenami akcji. Muzycznie 008 nie prezentuje ani jednej, interesującej melodii, Ingrid Schoeller wypada zupełnie nieprzekonująco jako tytułowa agentka, a zwroty akcji – szczególnie w finale – w których istotną rolę odgrywa 006 (Alberto Lupo) są gwoździem do trumny nijakiej i nużącej produkcji.


Oczywiście niezbyt wysokie standardy filmu nie zaskoczą widzów zaznajomionych z włoskim kinem gatunkowym spod ręki Lenziego. Nie chcę go zbytnio krytykować, jako że nie jest to reżyser pozbawiony interesujących produkcji w swojej filmografii. Był między innymi reżyserem udanego poliziotteschi Almost Human (Milano odia: la polizia non puo sparare, 1974), przyjemnie kiczowatego horroru zombie Nightmare City (Incubo sulla citta contaminata, 1980), kultowych w pewnych kręgach filmach z nurtu kanibalistycznego, jak Eaten Alive! (Mangiati vivi!, 1980) czy Cannibal Ferox (1981), a także przyzwoitej kopii Cobry (George P. Cosmatos, 1986) z Sylvestrem Stallonem, zrealizowanej w stylistyce blaxploatation jako Black Cobra (Cobra nero, 1987) z Fredem Williamsonem w roli głównej. Jak widać Lenzi był reżyserem, któremu kino gatunkowe niemalże w każdej formie nie było obce. Nie oznacza to, że wszystkie jego produkcje są tak samo interesujące i 008: Operation Exterminate stanowi przykład mniej zajmującej części filmografii Włocha. I choć nie mogę powiedzieć, żeby rezultat mnie zupełnie zaskoczył i nie jest pozbawiony uroku, to z pewnością można było z fabuły wykrzesać lepszy film. Niestety, w formie, w jakiej został wydany może być wart polecenia jedynie największym miłośnikom eurospy i włoskiego kina gatunkowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz