poniedziałek, 3 lipca 2017

Face/Off (John Woo, 1997)

Face/Off
reż. John Woo
USA
1997

Obsada: John Travolta, Nicolas Cage, Joan Allen, Gina Gershon, Alessandro Nivola, Dominique Swain i inni.

Ostatnio pognany niewytłumaczalnym pragnieniem obejrzenia filmów z Nicolasem Cagem postanowiłem powrócić po latach do produkcji, które za dość wczesnego młodu znalazły się w moim odtwarzaczu kaset wideo. Na pierwszy ogień poszedł Face/Off z 1997 roku, czyli trzecia produkcja legendarnego Johna Woo zrealizowana w języku angielskim (po udanym Hard Target i niezbyt udanym Broken Arrow). W rolach głównych powracający z poprzedniego filmu Chińczyka John Travolta oraz wspomniany Nicolas Cage; dwaj panowie zetrą się tu ze sobą w anturażu niemal wszystkich klasycznych dla reżysera wyborów stylistycznych, co w połączeniu z ich nadekspresyjną grą powinno zapewniać widzowi sporo rozrywki.

Muszę jednak przyznać, że dla mnie Face/Off okazał się rozczarowującą pozycją, choć może niepotrzebnie zważywszy na mierny Broken Arrow. Omawiana produkcja z jednej strony prezentuje się bardzo atrakcyjnie pod względem wizualnym (vide strzelanina w kościele, nieodłączne dla Woo gołębie pojawiające się przed finalnym starciem, emocjonująca konfrontacja Cage'a i Travolty w pokoju z lustrami) oraz prezentuje w zamyśle intrygującą fabułę, z drugiej jednak strony wypełniona jest ona ekstremalną ilością logicznych dziur oraz – szczególnie oglądany po latach na Blu-rayu – razi nazbyt widocznym użyciem kaskaderów w ogromnej ilości scen.

Film opowiada o agencie FBI Seanie Archerze (John Travolta), który stawiając na szali swoje życie rodzinne z zapamiętaniem ściga międzynarodowego terrorystę Castora Troya (Nicolas Cage), który dawniej zabił mu syna w dość kuriozalnej próbie zabicia samego Archera. Nie czekając zbyt długo z rozwinięciem fabuły Woo już po kilku minutach wrzuca widza w środek akcji, a obu antagonistów i ich współpracowników ustawia naprzeciw siebie w brawurowo zrealizowanej strzelaninie, mającej wyraźne znamiona finalnego pojedynku. Jest to oczywiście zabieg świadomy jako że jest to pojedynek kończący się (tymczasowym przynajmniej) pokonaniem Troya. Zgodnie z wszelkimi oczekiwaniami i przewidywaniami sprawy się jednak prędko komplikują, gdyż Troy wcześniej umieścił w mieście potężną bombę, o której położeniu wie tylko jego paranoidalny brat. Archer przechodzi więc jedną z najbardziej ekscentrycznych (żeby nie napisać najgłupszych) operacji w historii kina, która upodabnia go do Troya, po czym trafia pod przykrywką do więzienia. To jednak tylko (kolejny już) początek kłopotów poczciwego agenta, oto bowiem sam Troy budzi się ze śpiączki i upodabnia się do Archera, po czym w niewytłumaczalny sposób natychmiastowo znajduje i zabija wszystkich wiedzących o tajnej procedurze podmianki twarzy.

Cage charakterystycznie dla siebie przedstawia Troya jako dość mocno przejaskrawioną postać, co jest o tyle interesujące, że gdy Travolta musi grać Troya spada na niego ciężar utrzymania groteskowości charakteru terrorysty. Tymczasem Cage, grając Archera udającego Troya musi nie tylko udawać, że udaje emocjonalną niestabilność Troya, lecz też przedstawić powolne problemy z zagubieniem tożsamości agenta. Wynikiem tego Face/Off to nie tylko pojedynek dwóch strzelających i ścigających się na motorówkach przeciwników, lecz – być może nawet przede wszystkim – pojedynek na nadekspresyjną grę aktorską między Travoltą a Cagem. Oczywiście wygrywa Cage, lecz Travolta nie pozostaje daleko w tyle, co sprawia, że pojawia się tu wiele scen i kwestii zapadających w pamięć praktycznie wyłącznie z powodu aktorskich szarży.

Fabularnie niestety zbyt wiele szarży nie ma. Problemy psychologiczne są potraktowane marginalnie, happy end jest zbyt ckliwy, a kolejne rozwiązania fabularne wyjątkowo przewidywalne i niezbyt inteligentne. Sam fakt, że Troy był przetrzymywany zupełnie niepilnowany w tajnej placówce, i że w spokoju może tam nafaszerować się lekami, skontaktować ze swoimi zbirami, którzy jakimś cudem natychmiast odnajdują jedynego lekarza, który jest w stanie wykonać skomplikowany zabieg zapożyczenia twarzy, wykonać zabieg, znaleźć wszystkich, którzy wiedzieli o operacji Archera i zabić ich w jednym miejscu i pozostać podczas tego zupełnie niewykrytym jest dość irytującym sposobem na zawiązanie głównego wątku. Późniejsza zabawa w kotka i myszkę oraz stylizowane sceny akcji niejako wynagradzają ten wymuszony wstęp, lecz i one nie są wolne od licznych logicznych potknięć i uproszczeń.

Mimo tego, choć temat zmian tożsamości nie jest w kinie czy w sztuce niczym nowym, to zawsze śledzi się go z zainteresowaniem, toteż nie sposób jest się na Face/Off nudzić. Tym bardziej, że twórcy filmu wprowadzają tu tyle pomysłów i energii, że wystarczyłoby ich na cały serial telewizyjny; i jakby się nad tym głębiej zastanowić, to serial na podstawie Face/Off być może nie byłby złym pomysłem, oczywiście z Cagem w roli głównej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz